Szłam przez jakiś las, bez celu, dookoła mnie były same drzewa, krzaki i różne takie duperelki jakie można spotkać w lesie. Nie wiedziałam czy jest dzień, czy noc, nie obchodziło mnie to zresztą za bardzo, bo widziałam tak samo po ciemku jak i za dnia... no właśnie, "widziałam" to jest źle powiedziane, bo ja bardziej "czułam wibrację". Jestem niewidoma od urodzenia i nauczyłam się już z tym żyć. Mimo to i tak chciałbym zobaczyć jak wygląda ten świat, w tylu kolorach... no właśnie, ja nawet nie wiem jak wyglądają kolory, podobno są piękne. No ale to tylko marzenia które i tak nigdy się nie spełnią...
- Gdzie ja idę? Poco idę? Zatrzymać się czy iść dalej? - Te pytania nie dawały mi spokoju przez całą drogę, drogę do... no właśnie, do czego? - Może poszukam nowej watahy, albo odejdę gdzieś daleko gdzie nikt mnie nie znajdzie...
Nagle poczułam że ktoś za mną jest.
- Kim jesteś? - zapytałam - I co tu robisz?
Wilk nie odpowiedział. Obróciłam się w jego stronę.
- Chyba ja powinnam ci zadać te pytania. Kim jesteś i co robisz na terenach tej watahy? - Powiedziała jakaś wadera
- Tu jet wataha? - Zapytałam triumfalnym tonem.
- Tak, albo dołączasz albo z tond idziesz.
- To... echm... dołączę - Odpowiedziałam niepewnie.
Wadera chyba nie zauważyła że jestem niewidoma, a zresztą dobrze nie będę jej mówić... Popatrzyłam do jej myśli, faktycznie nic nie zauważyła.
- Może się najpierw przedstawisz? - zapytała
<Peruna?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz